Dzisiaj przeczytałem na forum
że baterie boreliozy uwielbiają węglowodany, a
szczególnie cukier. I od razu przypomniała mi
się sierpniowa akcja „pogotowie„. W sierpniu tego roku obudziłem się
o 1.30 z uczuciem ostrego strachu, zdezorientowany. Ciśnienie
160/100 więc jak na sen to trochę wysokie, ale co mnie bardziej
zaniepokoiło to był puls: 120 i szedł w górę.
Przy pulsie 140 obudziłem teściów (spędzaliśmy wakacje w
Warszawie). Teść zawiózł mnie do poradni która
miała nocny dyżur. Obudzony lekarz był na mnie
wściekły, ponieważ przerwałem
mu smaczny sen. Po osłuchaniu stwierdził krótko,
że mam arytmię. Mam zjeść górę magnezu i iść spać, a rano do
lekarza pierwszego kontaktu. No chyba, że sytuacja się nie
uspokoi to mam wtedy pojechać na ostry dyżur. Nie
czekając do rana pojechaliśmy do szpitala. Tam zostałem przyjęty
na pogotowiu, podłączono mi ekg, pobrano krew i po 30 minutach
podano relanium w zastrzyku. I tyle. Rano, po
obudzeniu się, dostałem kartkę z wypisem. Mam arytmię i
mam się zgłosić do lekarza pierwszego
kontaktu. Dodatkowo była informacja że powinienem się zgłosić
do poradni zdrowia psychicznego… no bo przecież po relanium się
trochę uspokoiłem.
Ale do sedna: wieczorem przed atakiem arytmii nażarłem
się ——–> winogronami !!!Po przyjeździe do domu zrobiłem eksperyment: wieczorem spałaszowałem sporą ilość słodyczy i chipsów, efekt w nocy był podobny. Wiedziałem już, że muszę uważać z cukrem. Ale nie wiedziałem z jakiego powodu. Do dzisiaj
Człowiek uczy się przez całe życie…