Postanowienie, że napiszę
blog na temat choroby i na temat nieudolności
lekarzy, od
jakiegoś czasu we mnie kiełkuje. Jak już
napisałem w zakładce „dlaczego” ma to być ciche podziękowanie
skierowane do całego (chorego) systemu służby zdrowia
jak i rozliczenie się z bakcylem który przez ostatnie lata
utrudniał mi życie. Byłem do niedawna jednym z wielu
chorujących, którzy nie wiedzieli co
mi dolega.
Od 2 tygodni mam diagnozę że
zaraziłem się z wirusem Borrelia
burgdorferi.
Ostatnie 14 dni spędziłem na zbieraniu informacji na temat bakterii i związanych z nią dolegliwości.
Jestem
bardzo zdziwiony, że dopiero teraz to u mnie wykryto !
Ostatnie 14 dni spędziłem na zbieraniu informacji na temat bakterii i związanych z nią dolegliwości.
Muszę dodać, że jak większość pacjentów w tym temacie, lekarzy zmieniałem jak rękawiczki.
W minionych trzech latach przewinąłem się przez czterech lekarzy pierwszego kontaktu, trzech internistów, dwóch ortopedów i czterech kardiologów. Zawsze diagnoza była jednoznaczna: nerwica, depresja. Wszystkie dolegliwości które wymieniałem może wywoływać stres, więc była to idealna wymówka dla medyków. Zawsze mówiono mi że moje dolegliwości to kilka problemów występujących jednocześnie, nikt nie wpadł na pomysł by popatrzeć na to jako całość.
Aż do tego maja, kiedy trafiłem do TEGO lekarza. Po kilku minutach rozmowy powiedział do mnie, że skoro się nie znamy to zaczniemy robić wszystkie badania, żeby po kolei wykluczyć jedno po drugim.
No i znowu marsz po lekarzach specjalistach…
Podstawowe badania krwi,
internista, nefrolog, neurolog, okulista, ortopeda.
W międzyczasie miałem pobraną krew która została wysłana do specjalistycznego laboratorium. Na ostatni ogień została koronarografia. U kardiologa, (piątek 19.10.2012) w trakcie badania (pooglądałem sobie własne serducho) dowiedziałem się, że moje serce jest w 100% sprawne i nic mi nie dolega. Szczerze powiedziawszy nie wiedziałem czy to pozytywna wiadomość, czy nie.
Miałem swoje dolegliwości a następny doktorek mi
mówi, że nic mi nie dolega… No cóż, trzeba było poczekać do
poniedziałku.W międzyczasie miałem pobraną krew która została wysłana do specjalistycznego laboratorium. Na ostatni ogień została koronarografia. U kardiologa, (piątek 19.10.2012) w trakcie badania (pooglądałem sobie własne serducho) dowiedziałem się, że moje serce jest w 100% sprawne i nic mi nie dolega. Szczerze powiedziawszy nie wiedziałem czy to pozytywna wiadomość, czy nie.
Poniedziałek zacząłem od odebrania wyników badania krwi. Jak już doczytałem i zarejestrowałem co i jak, to miałem bardzo mieszane uczucia. Po kilku dłuższych chwilach dotarło do mnie że mogę się cieszyć. Jakiś etap zakończony.
MAM DIAGNOZĘ !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz