A tak poważnie !
Jeśli pomyślimy troszkę krytycznie w stosunku do siebie, to czy nie mamy naprawdę błahych problemów ? Owszem, wszyscy znamy osoby walczące na różnych frontach, finansowym, rodzinnym, zdrowotnym. Ale czy tak naprawdę nasze tarapaty są takie wielkie ? W moim przypadku, następuje pewna przemiana dotycząca sposobu myślenia. Po tym jak dowiedziałem się, że mam boreliozę i jak zacząłem czytać co to jest, jak się ją leczy, jak się z nią żyje, to pomyślałem sobie, że mam przechlapane. Teraz myślę, że dopóki mam nadzieję na wyleczenie, na wybicie paskudztwa z mojego organizmu, to mogę nazywać siebie szczęściarzem. Szczęściarzem, bo mieszkam tu gdzie mieszkam, że mam pieniądze na leki i rodzinę która mnie wspiera w mojej walce. No i że mogę myśleć o przyszłości. Owszem, nie jestem w stanie określić kiedy co i jak. Ale mogę mieć nadzieję że kiedyś będzie lepiej. Takie światełko w tunelu.
Nie trzeba daleko szukać, żeby spotkać ludzi których nadzieja opuściła…
Człowiek przeważnie docenia rzeczy dopiero, gdy je traci. Taka ludzka natura. rzadko cieszymy się tym, co mamy, bo to dla nas takie oczywiste. Cieszmy się więc każdym porankiem, każdym przebudzeniem. Choćby bardzo wcześnie rano. Nawet wtedy, kiedy wstając jest nam zimno, mimo (stosunkowo) młodego wieku trzeszczą nam stawy, w drodze do ubikacji stoi krzesło z twardymi metalowymi nogami, które tak bardzo kochają nasze malutkie palce u nóg. Nawet wtedy, kiedy wieczorem komuś spadła ze stołu pinezka… Każdy taki poranek jest dla nas informacją, że ktoś tam na górze, ma jeszcze w stosunku do nas jakieś plany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz