Powoli zastanawia się czy to jest przypadek.
Tydzień temu miałem podobną sobotę. Dzisiaj budzik
wyrwał mnie ze snu, ale wstałem wyspany.
Śniadanie, kawka bezkofeinowa i pierwsza porcja leków. Potem
pojechałem do klienta, którego już od środy przepraszałem, że
nie jestem w stanie dotrzeć o własnych siłach. Pacjent
z dolegliwościami telekomunikacyjnymi czyli czasowy/losowy brak
telefonu i internetu. Po wstępnych oględzinach w klimacie
nikotynowo-łyskaczowym okazało się, że nowy
sprzęt do instalacji nie jest kompletny. Wizyta została przełożona
na poniedziałek. Wracając do klimatów łyskaczowo-nikotynowych;
wyobraźcie sobie kancelarię adwokacką, stare wysokie budownictwo.
Wszystkie meble w ciężkim ciemnym drewnie. Ściany kiedyś tam były
białe. Teraz jest ciemny krem… W łazience -wszystko w także
kolorze kremowym- umyłem ręce i wytarłem ręcznikiem papierowym.
Przy tej czynności zauważyłem, że myjąc ręce ochlapałem
kafelki na ścianie. Niewiele się zastanawiając
przetarłem je ręcznikiem papierowym. Ręcznik był żółty a na
kafelkach pojawił się biały kolor… sama nikotyna. Po wyjściu od
gościa miałem wrażenie jakbym siedział 10 godzin w zadymionym
pubie. Na całe szczęście smród papierochów
szybko wywietrzał…
Potem było przyjemniejsze zajęcie u następnej
osoby. Zasiedziałem się trochę i nawet byłem zdziwiony,
że Ania do mnie nie jeszcze zadzwoniła. Więc
zerknąłem na telefon a tam informacja: telefon w trybie lotu, gsm
wyłączony. No nie dziwne, że do mnie nikt nie dzwonił. Po
zalogowaniu się do sieci trwało 5 minut jak zameldowała się do
mnie zatroskana małżonka. Do domu dotarłem bez
stresów. Potem jeszcze pojechałem na zakupy. Mam nadzieję, że
dzisiejszy dzień nie był zbyt forsowny.
Ale o tym dowiem się dzisiaj w nocy…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz